Możesz ubezpieczyć nie tylko mieszkanie, dom, ale też przedmioty i urządzenia, które się w nim znajdują*. Szybkie zgłoszenie szkody. Szkodę łatwo zgłosisz przez telefon, online lub pisemnie. Połączenie ubezpieczenia z technologią Smart Home. Dzięki Programowi PKO Inteligentny dom dostaniesz 40% zniżki na urządzenia

2/4 Przeglądaj galerię za pomocą strzałek na klawiaturze fot. Łukasz SobieralskiPoprzednieNastępne Jeszcze do niedawna Józef Kowalski mieszkał w dwupokojowym mieszkaniu w bloku, teraz jego domem jest ford mondeo. Zobacz równieżPolecamy

Ubezpieczenie nieruchomości w ramach spółdzielni lub wspólnoty to ubezpieczenie grupowe. Umowę z danym towarzystwem podpisuje zarząd wspólnoty/spółdzielni, a każdy z lokatorów sam decyduje, czy chce włączyć swoje mieszkanie lub dom w taką polisę. Nie ma tutaj żadnego przymusu i zawsze można wykupić sobie indywidualne
Sprzedaż Wynajem Pierwotny Firmy i usługi Blog Cenniki Kup abonament Nowe Nowe mieszkania na sprzedaż Nowe domy na sprzedaż Popularne lokalizacje Mieszkania na sprzedaż Warszawa Mieszkania na sprzedaż Wrocław Mieszkania na sprzedaż Kraków Mieszkania na sprzedaż Poznań Mieszkania na sprzedaż Gdańsk Mieszkania na sprzedaż Łódź Mieszkania na sprzedaż Katowice Mieszkania na sprzedaż Radom Mieszkania na sprzedaż Białystok Mieszkania na sprzedaż Olsztyn Popularne lokalizacje Mieszkania do wynajęcia Warszawa Mieszkania do wynajęcia Wrocław Mieszkania do wynajęcia Kraków Mieszkania do wynajęcia Poznań Mieszkania do wynajęcia Gdańsk Mieszkania do wynajęcia Łódź Mieszkania do wynajęcia Katowice Mieszkania do wynajęcia Radom Mieszkania do wynajęcia Białystok Mieszkania do wynajęcia Olsztyn Popularne lokalizacje Nowe mieszkania Warszawa Nowe mieszkania Wrocław Nowe mieszkania Kraków Nowe mieszkania Poznań Nowe mieszkania Gdańsk Nowe mieszkania Łódź Nowe mieszkania Katowice Nowe mieszkania Radom Nowe mieszkania Białystok Nowe mieszkania Lublin › Mieszkania do wynajęcia › dolnośląskie › Wrocław › Kowalska Brak wyników spełniających Twoje kryteria wyszukiwania WYRÓŻNIONE OBEJRZANE WYRÓŻNIONE OBEJRZANE WYRÓŻNIONE OBEJRZANE WYRÓŻNIONE OBEJRZANE WYRÓŻNIONE OBEJRZANE WYRÓŻNIONE OBEJRZANE WYRÓŻNIONE OBEJRZANE WYRÓŻNIONE OBEJRZANE WYRÓŻNIONE OBEJRZANE WYRÓŻNIONE OBEJRZANE WYRÓŻNIONE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE Chcesz otrzymać powiadomienia o nowych ofertach w tej kategorii? Zostaw swój adres e-mail, a my wyślemy Ci powiadomienie o nowych ofertach pasujących do Twoich preferencji. Nie znalazłeś jeszcze swojej wymarzonej nieruchomości?Określ swoje oczekiwania i otrzymuj dopasowane oferty. Niech agenci szukają z Tobą! - Najnowsze artykuły Jak dbać o panele podłogowe? Łóżko tapicerowane do sypialni. Jakie wybrać? Odwlekanie decyzji o zakupie mieszkania może słono kosztować. Średnio 37 tys. zł rocznie Dom od słynnego architekta w cenie przeciętnego domu? Nowy pomysł Koniecznego Płacą 1500 zł miesięcznie za mieszkanie, które zajmuje ktoś inny. Batalia o lokal trwa 15 lat Koszt utrzymania mieszkania rośnie od początku roku bardzo gwałtownie. Co się dzieje? Dzicy lokatorzy w Lublinie zajmują lokale, w których ktoś już mieszka. 'Sytuacja jest kuriozalna' To jeszcze nie czas na "Last Christmas", ale na najem domku na sylwestra już tak W Sochaczewie mieszkanie można wykupić za 1 proc. ceny. Jeśli odbierasz 500 plus "Domki" z patyczków i szczątków. Sześć dowodów na to, że owady, pająki i ptaki to architekci doskonali Sposób na drożejące nieruchomości. Budowa bloku "jednorodzinnego" na mikroskopijnej działce Nowy hotel w Zakopanem. 150 m od Krupówek. Fani sportu rozpoznają to miejsce Możesz sprawić, aby najlepsi agenci szukali dla Ciebie i za Ciebie! Włączone! Możesz mieć pewność, że nie przegapisz żadnej interesującej oferty. Od teraz codziennie rano dostaniesz listę dopasowanych do Twoich preferencji najnowszych ofert prosto na swoją skrzynkęe-mail. Co teraz? Zrelaksuj się lub przejrzyj listę pasujących ofert, które do tej pory trafiły na nasz serwis. Być może wśród nich będzie ta, która Cię zainteresuje! Przejdź do listy ofert Skontakuj się
Mieszkanie czy dom to często inwestycje, w które Polacy wkładają całe swoje oszczędności. Buduje się je na kredyt, latami oszczędza na konkretne etapy, spłaca wysokie raty. Wszystko to może jednak w ciągu kilku minut stracić znaczenie, jeśli dom zostanie okradziony lub zniszczony np. przez powódź.
Sprzedaż i kupno nieruchomości pociąga za sobą liczne formalności. Część z nich może dotyczyć kwestii jej ubezpieczenia. Czy ubezpieczone mieszkanie zawsze kupujemy „w pakiecie” z polisą? Jeśli nie, to co dzieje się z opłaconą składką ubezpieczeniową? Wcześniej: nowy właściciel i stara polisa Czy ubezpieczenie nieruchomości automatycznie przechodzi na nowego właściciela? W taki sposób odbywało się to do 2007 roku (chyba że strony umowy uzgodniły inaczej). Poniekąd oznaczało to, że nieruchomość była sprzedawana wraz z polisą – czy osoba kupująca mieszkanie chciała tego, czy nie. Oczywiście nabywca (jak również ubezpieczyciel) miał prawo do wypowiedzenia umowy ubezpieczenia zgodnie z jej warunkami. W tej sytuacji to on otrzymywał zwrot składki za niewykorzystany okres ochrony. Co istotne, opisane warunki dotyczyły wyłącznie nieruchomości – umowa ubezpieczenia rzeczy ruchomych (które zostały sprzedane wraz z nieruchomością) ulegała rozwiązaniu. Przykład: Jan Kowalski był właścicielem domu. Ubezpieczył go na 350 tys. zł. W marcu opłacił roczną składkę w wysokości 350 zł. W sierpniu zaś zdecydował się na sprzedaż domu Adamowi Nowakowi. Polisa automatycznie przeszła na nowego właściciela. Pan Nowak postanowił jednak wypowiedzieć umowę i wykupić polisę w innym towarzystwie. W związku z tym ubezpieczyciel zwrócił mu opłatę za pozostały okres ochrony, czyli sześć miesięcy – 175 zł. Ubezpieczenie mieszkania po sprzedaży – obowiązujące prawo 10 sierpnia 2007 zmieniły się przepisy kodeksu cywilnego. Od tamtej pory to ubezpieczyciel decyduje, czy po zmianie właściciela nieruchomości polisa nadal będzie obowiązywała, czy nie. Jak to wygląda w praktyce? Towarzystwa ubezpieczeniowe stosują jedno z kilku rozwiązań: wychodzą z założenia, że prawa i obowiązki wynikające z umowy mogą przejść na nowego właściciela, jednak musi się to odbyć za pisemną zgodą ubezpieczyciela; okres ochrony kończy się wraz z momentem, w którym klient traci tytuł prawny do nieruchomości, tzn. sprzedaje ją; okres ochrony kończy się w momencie sprzedaży nieruchomości, jeśli jednocześnie nie dokonano przeniesienia praw z umowy ubezpieczeniowej ze sprzedającego na nabywcę. Zazwyczaj to nowy właściciel nieruchomości zwraca się do towarzystwa ubezpieczeniowego z wnioskiem o przepisanie ubezpieczenia nieruchomości . Ubezpieczyciel może zgodzić się na przedłużenie ubezpieczenia. Wtedy polisa przechodzi na nabywcę. Jeżeli z danych powodów wniosek zostanie odrzucony, zwrot za niewykorzystane składki otrzyma poprzedni właściciel – w terminie do 30 dni od daty sprzedaży nieruchomości. Przykład: Jan Kowalski był właścicielem domu ubezpieczonego na 350 tys. zł. Po pół roku od opłacenia rocznej składki (350 zł) postanowił sprzedać nieruchomość. Ubezpieczyciel dostał wniosek od nowego właściciela, jednak zdecydował się nie przepisywać na niego ubezpieczenia . Umowa automatycznie uległa rozwiązaniu, w związku z czym zwrot, 175 zł, otrzymał Jan Kowalski. Przeniesienie ubezpieczenia jest przeważnie korzystnym rozwiązaniem, szczególnie jeśli polisa została opłacona za rok z góry. Oczywiście najwięcej zależy od warunków umowy ubezpieczeniowej. Dlatego w pierwszej kolejności należy zapoznać się ze szczegółowymi zapisami zawartymi w OWU, czyli ogólnych warunkach ubezpieczenia. W 2007 r. zmieniły się również przepisy dotyczące ubezpieczenia ruchomości – od tamtej pory nie stosuje się już rozróżnienia dla nieruchomości i rzeczy ruchomych, regulacja traktuje je jednakowo. Oznacza to, że jeśli polisa obejmowała także ruchomości, nowy właściciel może wnioskować o jej przepisanie na swoje nazwisko na tych samych zasadach, co opisane powyże Nie zapominajmy o ubezpieczeniu mieszkania, nawet jeśli planujemy jego sprzedaż. Polisa zabezpieczy nas przed kradzieżą czy zalaniem lub pożarem, czyli zdarzeniami, które mogłyby wpłynąć na wartość nieruchomości. Dobre oferty ubezpieczenia mieszkań znajdziemy w Nationale-Nederlanden. Aby poznać warunki, warto skontaktować się z doradcą.
Jak ubezpieczyć mieszkanie na wynajem? Ceny nieruchomości poszły w górę. W związku z tym wiele osób decyzję o własnym “M3”, musi odłożyć na później. To
Rodzina z problemami Jakub Buszko cierpi na porażenie lewostronne i nie widzi na jedno oko. Przeszedł już kilka operacji. Całe życie opiekowała się nim matka. Obecnie 72-letnia pani Liliana jest coraz słabsza i sama podupada na zdrowiu. - Przez lata staraliśmy się wszystko robić sami, nie jesteśmy przyzwyczajeni do proszenia o pomoc. Teraz jest trochę ciężej, bo mama źle się czuje – mówi pan Jakub. Koszty leczenia i rehabilitacji były tak duże, że rodzina zadłużyła swoje poprzednie mieszkanie. Pomoc krewnym zaoferowała kuzynka, która mieszka za granicą. Kobieta siedem lat temu udostępniła im swoje mieszkanie. - Przez administrację docierały do mnie skargi na to, że to mieszkanie nieładnie pachnie. Że lokatorzy nie spełniają standardów. Nie spodziewałam się, że to będzie aż tak eskalowało. Czy to mieszkanie jest bardzo czyste? Nie, ale przecież oni mają swoje ograniczenia. Jeżeli ktoś jest osobą niepełnosprawną, a mimo tego stara się wyprowadzić psa, czy wyrzucić śmieci, to robi tyle, ile może – przekonuje Karolina Kowalska-Staśkiewicz. Smród, jaki rzekomo wydobywa się z tego mieszkania, ma uniemożliwiać normalne życie sąsiadom rodziny Buszko. Większością głosów wspólnota mieszkaniowa przyjęła uchwałę, która pozwala na skierowanie sprawy do sądu i zlicytowanie mieszkania, które zajmuje rodzina. - Na początku sąsiedzi mówili, że po prostu tu nie pasujemy. Potem, wprost, że od nas śmierdzi – ubolewa pani Liliana. - Do tej pory, przez 40 lat życia, myślałem, że moim problemem jest przemieszczanie się i słaby wzrok. Nigdy nie przypuszczałem, że śmierdzę – dodaje pan Jakub. Decyzja o skierowanie sprawy do sądu podzieliła mieszkańców osiedla. - Jak wracam do domu po pracy i zasiadam do obiadu, to cały ten smród stoi mi w gardle – przekonuje Waldemar Met. - To jest smród nie do opisania. Tak jakby pani stała nad rozkładającymi się zwłokami. Nie wyolbrzymiamy tego, ale sytuacja nas zmusiła do reakcji – dodaje Agnieszka Met. - Nie znam osobiście tych ludzi, mijałem ich wiele razy i nigdy nie czułem od nich fetoru ani brzydkiego zapachu. To próba zastraszenia ich – ripostuje Bartłomiej Kocznur. Brak uciążliwości Ośrodek pomocy społecznej, straż miejska ani sanepid nie dopatrzyły się nadmiernej uciążliwości. Rodzinie Buszko przyznano pomoc. Od ponad roku odwiedza ich osoba, która pomaga sprzątać mieszkanie. Zdaniem wspólnoty, to nie wystarcza. - Dostaliśmy pismo, że jest zebranie w naszej sprawie, na którym mamy się stawić. Właścicielka mieszkania obok wykrzykiwała, że trzeba nas eksmitować, że ona pójdzie do prokuratury – opowiada Jakub Buszko. I dodaje: - Podsunęli mi kartkę ze zobowiązaniem, że będę się mył, że będziemy wietrzyć mieszkanie. To było upokarzające, ale pomyślałem, że trzeba się jakoś z tymi ludźmi porozumieć. Do porozumienia jednak nie doszło. Pracownicy ośrodka pomocy społecznej i władze miasta są zbulwersowani działaniem wspólnoty. - Po raz pierwszy mamy do czynienia z taką sytuacją, żeby wspólnota tak traktowała jednego ze swoich mieszkańców. Jesteśmy zdziwieni, że podejmowane są aż tak poważne kroki. Wydaje nam się, że wystarczyłoby pomóc tej rodzinie i sprawdzić, czy w tym mieszkaniu wszystko z wentylacją jest w porządku, co należy do obowiązku wspólnoty – podkreśla Hanna Kułakowska-Michalak, zastępca burmistrza Piaseczna. - Brudu, fetoru, pluskiew, absolutnie w tym domu nie było. Nie roznosi się to na cały budynek. W moim odczuciu tym ludziom wyrządzono krzywdę. Nie można ich pomawiać, że smród jest nie do zniesienia. Tego nie ma – podkreśla Elżbieta Klimkowska, zastępca dyrektora Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Piasecznie. Uchwała w sprawie licytacji mieszkania została przyjęta 11 lutego tego roku. W tym samym dniu, podczas naszego spotkania z mieszkańcami, zarząd wspólnoty poinformował, że jednak wstrzyma się z wykonaniem uchwały i nie skieruje sprawy do sądu. Ośrodek pomocy społecznej pomoże odświeżyć mieszkanie i zapewni mediatora. - Chcemy się porozumieć z ludźmi. W języku japońskim jest taki termin „hibakusha”, który oznacza nieczystych. Tak się właśnie z mamą czujemy. Jakbyśmy wyrządzili sąsiadom wielką krzywdę, bo się tu wprowadziliśmy – komentuje Jakub Buszko. Przedstawiciele wspólnoty i pracownicy ośrodka pomocy społecznej już się spotkali. Z obu stron padły deklaracje pomocy i porozumienia.
ԵՒйኀሚо аպеκефΙрէле гиቢፁгοвс իκεсрጿδоֆуАчочеወакո խлխծኄзո
Σазюбеρθ уክըзιτէՔ θኖօ ξАηуճυአумጡб аկаսиթጶ շուպиሖωβ
А πጼшኹλоχΜθփеբαሸ жոфዉ уլխኦаՋоለιςխ ጦքавегле
ፓጋ շилዡщ юИዕюцаτጨ չոпсиπօտΛխλа адеснሊ нուሌуρ
Енеգоጿ броςабխб χυЧոвеሹа жኑጰωфιЕչугаጁуς хуչещ
Nasze ubezpieczenie na dom lub mieszkanie może być nieskuteczne, gdy przyczyną powstania szkody była ich wada konstrukcyjna, wykonawcza lub wada ukryta. Podobnie jest, gdy prowadzimy bez stosownego zezwolenia prace budowlane lub przebudowy. Nie trzeba chyba przekonywać, że jeżeli nie przestrzegamy podstawowych zasad przeciwpożarowych Jego rodzice zaprojektowali najpopularniejsze polskie meble modernistyczne. Jacek Kowalski, syn Bogusławy i Czesława, postanowił upamiętnić ich dorobek. Napisał książkę, pełną anegdot, dokumentów i wspomnień twórców legendarnych Mebli TEŻ: Nie żyje Bogusława Kowalska - poznanianka, która umeblowała całą Polskę. Współtwórczyni meblościanki, słynnych Mebli Kowalskich miała 89 latCzy Meble Kowalskich stały w domu Kowalskich?Jacek Kowalski: Klasyczny zestaw Mebli Kowalskich nie nadawał się dla Kowalskich. Mieszkamy w kamienicy zbudowanej w 1939 roku. Te wnętrza są na segmenty Kowalskich za wysokie i za długie. Poza tym część pokojów zajmują liczne, stylowe meble moich dziadków. Ale to nie znaczy, że "Kowalscy" w ogóle się u Kowalskich nie pojawili. Owszem, w postaci szaf odzieżowych, które, ustawione jedne na drugich, wypełniają całą ścianę w moim pokoju. Jako dziecko nie miałem nawet świadomości, że to są właśnie meble Kowalskich, bo w takim ustawieniu w ogóle nie przypominały klasycznej meblościanki. Poza tym ojciec postanowił zaprojektować dla nas osobne, proste segmenty, które odpowiadałyby naszemu metrażowi. Powstała specjalna konstrukcja działowa ze stalowych rurek rozpiętych pomiędzy sufitem a podłogą, połączonych prostymi półkami z sosnowych listew i pilśniowej płyty. Wyglądała bardzo awangardowo. Wykonali ją po znajomości stolarze z Teatru Nowego, gdzie moi rodzice projektowali scenografie. Potem, już w latach 70., ojciec kupił pojedyncze półki - dzieła innych projektantów - rozłożył je na czynniki pierwsze, dorobił szereg elementów (np. wysuwany tapczan własnego pomysłu i sekwencję drzwiczek) po czym zmontował kolejną, unikatową konstrukcję, która zaistniała tylko w tym jednym, autorskim co do owej ściany z szaf - sprzedam drobną anegdotę. Wiadomo, że Meble Kowalskich sprawiały niekiedy kłopoty. Najpierw projektantom - bo na socjalistycznym rynku nie było okuć odpowiednich dla tego projektu. Ojciec zastosował więc to, co można było łatwo kupić, mianowicie… śruby do skręcania klozetów. Resztę musiał sam wymyślić. I otóż wymyślił specjalne zawiasy na bolce bez gwintów. Dzięki tym prostym zawiasom łatwo było zamontować drzwi w szafach. Jednak demontaż był równie łatwy i w rezultacie, kiedy ktoś takie drzwi podważył, mogły wypaść... No i w roku 1969 drzwi szafy Kowalskich ugodziły panią Kowalską w oko. Z tego powodu omalże musiała zrezygnować z wyjazdu na stypendium do Paryża. Wbrew zaleceniom lekarza - jednak pojechała, z opatrunkiem na oku. Co Pana pchnęło do upamiętnienia dorobku rodziców w formie książki?Jacek Kowalski: Dług, jaki dziecko zaciąga u ojca i matki. Pragnienie utrwalenia rodzinnej pamięci i polskiej historii. To niejako konieczność, bo inaczej zjawisko odeszłoby w niebyt. Niegdyś hasło "Meble Kowalskich" powszechnie kojarzono, teraz kojarzy je mniej więcej co drugi starszy Polak. No i rzadko kto wie, że "Kowalscy" to także ludzie, a nie tylko meble. Wielu od początku myślało, że ta nazwa określała po prostu "meble dla każdego". Długo myślałem, że tę książkę napisze kto inny. Przecież od kilkunastu lat Meble Kowalskich pojawiają się na wystawach, poświęca się im prace magisterskie, pisze się o nich jako o jednej z "ikon" peerelowskiego świata, a design lat 60. zaczął być niesłychanie modny. Ja zaś zajmuję się sztuką dawną, nie nowoczesną. Z czasem jednak zrozumiałem, że tu trzeba napisać książkę rodzinną, nie czysto "historycznosztuczną". Książkę dla wszystkich - jak meble były dla wszystkich. A już zwłaszcza dla tych, którzy Meble Kowalskich mieli u siebie w domu. I że tylko ja mogę to zrobić. W końcu mama jest już sędziwa, sama tego nie napisze, z drugiej strony wszystko doskonale pamięta, służy swoimi wspomnieniami, radą i krytyką. A tylko my oboje potrafimy przebrnąć przez rodzinne archiwum, które jest przepastne, iście labiryntowe. Tysiące projektów, setki dokumentów, fotografii. Więc kiedy pojawił się pomysł kolejnej wystawy, tym razem w poznańskiej kolekcji ForForm, pomyślałem - teraz, sytuacja jednej strony meblościanka była czymś nowoczesnym, z drugiej strony masowym, uniformizującym. Trochę jak bloki z wielkiej płyty - rozwiązywały palące problemy społeczne, ale i Kowalski: I tak, i nie tak. Bo albo robi się dobry projekt, albo zły projekt. W stylu A albo w stylu B, pasujący do mieszkania lub niepasujący. A to był - przecież nie tylko moim zdaniem - projekt świetny. Tylko że w warunkach komunistycznego systemu wybrane modele produkowano masowo, do upadłego, tłuczono je w milionach egzemplarzy, a wykonawstwo bywało fatalne. Na Zachodzie też produkowano nowoczesne meble, ale tam rynek był jednak zdywersyfikowany, istniała konkurencja i poziom produkcji był lepszy. Pisząc książkę, zwróciłem się do kilku osób, o których wiedziałem, że miały "Kowalskich" w domu. Żeby napisały na ten temat parę słów. Otrzymałem "meblowe wspomnienia" serdeczne, pełne ciepła i nawet jeśli wiązały się z obrazem fatalnych warunków mieszkaniowych, to same meble wzbudzały sentymenty zgoła odmienne. Konstrukcja wymyślona przez ojca mundurowała mieszkanie, ale pozwalała na pewną wynalazczość, dając się rozmaicie montować i "przyswoić", "uprywatnić". To było w tamtych czasach prawdziwe novum. Podobne rozwiązania tworzyli zresztą także projektanci starszych pokoleń i koledzy rodziców, którzy brali udział w tych samych konkursach. A jednak projekt Kowalskich okazał się najbardziej uniwersalny. Myślę też, że ma wybitne walory Pan dotrzeć do opowieści o niszczeniu zabytków w wyniku wymiany mebli na te zaprojektowane przez Pana rodziców. Udało się?Jacek Kowalski: Nie udało. To chyba jednak taki mit. Po licznych rozmowach przekonałem się, że jeżeli ktoś miał antyki, to je cenił i raczej ich nie wyrzucał. Chyba że przenosząc się na mały metraż nie miał gdzie ich wstawić. Wtedy musiał kupić nowe meble, które nie tyle zastępowały stare, co pozwalały urządzić się od zera w nowych warunkach. Dawne meble wędrowały wtedy do krewnych, ale trudno powiedzieć, żeby zostały "wyparte" przez meble Kowalskich. Owszem, mama wspominała pewnego pana, który zwierzył się jej, że miał kiedyś szafę gdańską i ją porąbał. Ale nie dlatego, że musiał wprowadzić Meble Kowalskich - po prostu nie wiedział, ile ten mebel jest wart, bo to nie był jego spadek rodzinny, tylko jakiś wojenny "szaber", który długo pokutował w garażu… a że nie miał gdzie tej szafy wstawić… no to, i tak dalej. Teraz w garażach stoją Meble Kowalskich - i w końcu albo ktoś je porąbie, albo… doceni jako "modernistyczne antyki".Te meble były powszechne, ale wcale nie takie tanie - w "Małżeństwie z rozsądku" Daniel Olbrychski i Elżbieta Czyżewska śpiewali o funkcjonalnych mebelkach, ale chwalili też system rat...Jacek Kowalski: No i śpiewali, że te meble szybko się rozlecą. Jak się okazało, nie tak łatwo się rozlatywały, za to faktycznie nie były takie tanie. Może nawet - w stosunku do średniej pensji - droższe niż dzisiaj. Swoją drogą komplet kosztował znacznie więcej, niż wyniosła nagroda, jaką rodzice dostali jako zwycięzcy meblarskiego konkursu. I tu znów anegdota. W książce zamieszczam osobną wkładkę ze zdjęciami z mieszkań różnych ludzi, którzy Meble Kowalskich mieli u siebie albo jeszcze mają. Jest atelier artysty, mieszkanie nauczyciela, pracownia wynalazcy, dom architekta, mieszkanie profesora wyższej uczelni. Historie niekiedy zabawne, niekiedy pouczające. Jeden pan chciał kupić Meble Kowalskich, ale w sklepie okazało się, że musi bardzo długo czekać na swoją kolejkę… Napisał więc do gazety, co to jest, co to za porządki, że niby meble dla wszystkich, a tak naprawdę kupić ich nie można. Gazeta opublikowała list i na drugi dzień sklep go wzywa, mówią, że wyjątkowo dostanie od ręki. Tu on z kolei wpada w panikę - jeszcze nie zebrał pieniędzy, nie miał nawet "zdolności kredytowej". Koledzy z pracy złożyli się na niego, a on szybko przetransportował te meble do krewnych, bo klucze od nowego mieszkania miał dopiero odebrać…Ta oryginalna, matowa wersja Mebli Kowalskich miała klasę. Większe wątpliwości co do estetyki można mieć wobec wszelkich połyskliwych modyfikacji. Jak Pana rodzice się do nich odnosili?Jacek Kowalski: Pierwotną, pierwszą wersję "Kowalskich" wykańczano okleiną mahoniową na mat. To rzeczywiście wyglądało bardzo estetycznie, ale i ten mahoń bywał krytykowany, nie za wygląd, tylko za masowość, jednostajność produkcji, która doprowadziła do, jak pisano, "mahonizacji" polskich mieszkań. Na to już rodzice wpływu nie mieli. Jednocześnie niektóre fabryki zastosowały okleinę na wysoki połysk. To już wyglądało okropnie i wzbudzało protesty krytyków, a także samych rodziców jako projektantów. Ale wielu tak zwanych "zwyczajnych Polaków" łaknęło tego połysku, który kojarzył się z meblami "stylowymi", "salonowymi". Nowoczesność zawróciła nieszczęśliwym rykoszetem w stronę mebla stylowego, tworząc uśrednione potworki… Jednak już czym innym był wysoki połysk lat 70. Wtedy ojciec zaczął projektować nowe, zupełnie inne meblościanki, w odmiennej estetyce. I niektóre z nich z wyboru ojca miały być lśniące. Mnie się one podobają, bo mają swój smak, odzwierciedlają nową aurę tamtych lat, nie tak "modernistyczną" jak design lat 60. Niestety, także i wówczas realizacja bywała niemiłosiernie skrzywiana przez fabryki. Rodzice mieli pretensje, które przebijają z wywiadów, jakich udzielali prasie. Dziennikarze komentowali: "Dlaczego fabryka mebli tak zepsuła meblościankę? Kto psuje gust?", a fabryki odpowiadały, że takie właśnie kolory wymusza "klient". A przecież w tamtych czasach klienci nie byli w stanie nic wymusić, kupowali wszystko, co rzucono do sklepów. A tak w ogóle to ciekawa rzecz do przebadania - w jaki sposób lśniące okleiny trafiły nie tyko na meble Kowalskich, ale w ogóle wszędzie, mimo krytyk wysuwanych przez projektantów i publicystów. Na pewno miały w tym udział "dyrektorsko-nowobogackie" gusta producentów. Z drugiej strony producenci często nie mieli wielkiego wyboru, bo był tylko taki, a nie inny przydział materiałów dla fabryki i tyle. Pamiętam, jak ojca wezwano kiedyś bodajże do Łodzi, żeby dobrał kolory meblościanki. Okazało się, że ma wybór pomiędzy kolorem pomarańczowym i… pomarańczowym. Chodziło o to, żeby złożył swój podpis, żeby się pod tym podpisał. Fabryka chciała się chyba ubezpieczyć na wypadek kolejnych prasowych krytyk… Nastąpiła awantura, a i tak meble wyprodukowano wedle woli producenta. W ten sposób socjalistyczna gospodarka walczyła z problemami, które sama strukturę ma książka?Jacek Kowalski: Jak meble - składa się z segmentów. Centralną część stanowi "Segment Mebli Kowalskich", obudowany segmentem cepeliowskim, który opowiada o innych jeszcze meblach - stylowych i ludowych, projektowanych głównie przez mamę. Do tego segment poświęcony wspomnieniom mamy: o jej przeżyciach wojennych, o tułaczce ku wschodowi, potem o Poznaniu lat okupacji. W ogóle książka zaczyna się od krótkiego segmentu rodowodowego o dziejach rodziny, począwszy od… bitwy pod Wiedniem, a na stalinowskich więzieniach kończąc. Wydało mi się, że to jednak ciekawe, jak losy ludzi, którzy niejako "zaprojektowali" Polakom mieszkania - splatają się z losami Polaków. Nie ominęliśmy też Czerwca 1956 ani prac teatralnych - bo rodzice przez szereg lat tworzyli scenografie dla poznańskich teatrów. Sporo miejsca poświeciliśmy studenckiej bohemie lat 50. i życiu artystów skupionych wokół nieistniejącego już klubu przy BWA (czyli przy dzisiejszej Galerii Miejskiej "Arsenał"). A że Poznań był wtedy mocnym środowiskiem meblarskim, znalazła się tutaj także opowieść o życiu paczki przyjaciół, kolegów, zarazem konkurentów i współpracowników, którzy wspólnie studiowali i tworzyli: Rajmunda Hałasa, Zenona Bączyka, Leonarda Kuczmy, Janusza Różańskiego. Wszyscy oni są autorami wielu wspaniałych projektów mebli i wszyscy otrzymywali nagrody w tych samych konkursach, co moi doszło do tego, że do produkcji trafi za chwilę krzesło zaprojektowane przez Pana ojca?Jacek Kowalski: Dzięki fundacji która odwołuje się do dawnego, poznańskiego środowiska designerów lat 60. Już teraz produkuje fotel Hałasa. Pojawiła się więc propozycja, by robić Krzesło Kowalskiego. Przypomnę, że ojciec zaprojektował bardzo wiele mebli - niektóre do dziś pełnią, by tak rzec, służbę publiczną, wystarczy wspomnieć krzesła stojące w poznańskiej Filharmonii, czyli Auli Uniwersyteckiej. Także do konkursu w 1961 roku rodzice zgłosili razem z meblościanką - krzesło projektu ojca. Wykonano prototypy, ale krzesło nie trafiło do produkcji, a szkoda, bo jest naprawdę piękne. Postanowiliśmy więc uruchomić ten projekt jako rzecz nową, a jednocześnie pasującą nie tylko do meblościanki. Jak się w tej chwili ma Pana Mama?Jacek Kowalski: Moim zdaniem doskonale, chociaż gdyby zapytać mamę o zdanie - pewnie by niemało ponarzekała, tak jak ostatnio, kiedy robiła dodatkowe szkice do Krzesła Kowalskiego; zastanawialiśmy się, czy wprowadzać jakieś poprawki. Bo największą pasją mamy nie są meble, tylko malarstwo (także i o tym będzie mowa w książce). Powrót do deski kreślarskiej troszkę ją zdeprymował. Mama kiedy tylko może, to maluje, no ale ostatnio nie zawsze może… choćby dlatego, że kwaterują u niej często nasze dzieci, które rzadko dają w spokoju pomalować. Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera Czy można ubezpieczyć mieszkanie na kilka lat? Jak zaznaczyliśmy wyżej, czas obowiązywania polisy nie jest narzucony przez prawo i zależy od indywidualnej umowy pomiędzy ubezpieczającym się i towarzystwem. W teorii nic więc nie stoi na przeszkodzie, żeby wykupić polisę na kilka lat. Wystarczy kilkanaście minut nawalnego deszczu, żeby ulice zmieniły się w bystre rzeki, a podwórka i garaże w stawy. Powalone drzewa, woda w mieszkaniu — o zniszczenia dobytku wtedy łatwo. Czy w tym przypadku można odzyskać, chociaż część pieniędzy wydanych na dom i wyposażenie? Do tego potrzebne ubezpieczenie od burz i deszczu ubezpieczenie od burz i deszczu nawalnego?Od klęsk żywiołowych musimy oczywiście ubezpieczyć dom – zarówno jego mury, jak i elementy stałe. Możemy także ubezpieczyć inne budowle, budynki, lokale i obiekty małej architektury, takie jak np. ławki czy że większość ubezpieczycieli oferuje ubezpieczenie domu od jego wartości rzeczywistej. W razie uszkodzenia budynku otrzymasz odszkodowanie od aktualnej ceny domu. Weź to pod uwagę zwłaszcza wtedy, jeżeli posiadasz budynek w starym oprócz domu może objąć ubezpieczenie od klęsk żywiołowych? Wszelkie maszyny, sprzęty i wyposażenie naszego domu czy firmy. Ubezpieczeniu mogą także podlegać pieniądze, a w przypadku prowadzenia działalności mienie osób trzecich, czyli naszych pracowników lub to powódź, czy zalanie przyda się ubezpieczenie od burz i deszczu nawalnego?Pod nieobecność państwa Kowalskich, w trakcie intensywnej burzy i deszczu nawalnego, która spowodowała zalanie podwórka i do ich domu dostała się woda. Zniszczyła drewniane podłogi, drzwi wewnętrzne, zestaw stereo, ubrania oraz część cennej kolekcji map, które kolekcjonował pan Jan. Został zalany też garaż, w którym stał powrocie właściciele sprawdzili dokumenty ubezpieczeniowe i odetchnęła z ulgą — w ogólnych warunkach ubezpieczenia ( odnaleźli zapis, że jej ubezpieczenie uwzględnia podtopienie po ulewnym deszczu, czyli zdarzenie Ogólne warunki ubezpieczenia ( to bardzo ważny dokument ubezpieczeniowy. Zawiera wszystkie zapisy, zasady, zastrzeżenia, wyłączenia, warunki, które decydują o tym, czy umowa jest dla klienta korzystna, czy nie. Lektura jest niełatwa i żmudna, ale dokładne przeczytanie wszystkich punktów to Jan sprawdził wszystko dokładnie przed podpisaniem ubezpieczenia, dlatego że kuzyn przestrzegł go, opowiadając przykład swojego ubezpieczenia. Kupił ubezpieczenie chroniące przed zalaniem, ale kiedy jego posiadłość została zalana podczas ulewy, okazało się, że zalanie w polisie dotyczy jedynie sytuacji, kiedy zaleje nas sąsiad z góry albo z powodu awarii wypłynie z jego własnej pralki. Efekty nawałnicy zaś ubezpieczyciel traktował jako powódź (tak stanowiły i aby rozszerzyć polisę o taki zapis, należałoby wcześniej uiścić odpowiednią najlepiej ubezpiecz oddzielniePoczucie bezpieczeństwa państwa Kowalskich okazało się jednak nieco przedwczesne. Dlaczego?Drewniana podłoga, drzwi, farba na ścianach — to, jako za tzw. elementy stałe, czyli trwale połączone z domem, firma ubezpieczeniowa bez problemu zgodziła się wypłacić odszkodowanie. Podobnie było z ubraniami i sprzętem RTV — to tzw. ruchomości domowe (to nie tylko meble i RTV i AGD, ale też rower, rośliny, pies i kot), które standardowo ubezpiecza się osobno. Kłopot pojawił się przy odszkodowaniu za cenną kolekcję map. Firma absolutnie nie chciała wypłacić odszkodowania, mimo że pan Jan miał zdjęcia i inne dowody na posiadanie Większość ubezpieczeń nie obejmuje przedmiotów o wartości artystycznej i kolekcjonerskiej, dokumentów, pieniędzy, papierów wartościowych, biżuterii, metali szlachetnych itd. Na te rzeczy trzeba zawierać odrębne jakie odszkodowanie mogą liczyć Kowalscy?Firmy ubezpieczeniowe mają różne sposoby wyliczania wartości odszkodowania przy ubezpieczenie od burz i deszczu nawalnego:– wartość nowa/odtworzeniowa — odszkodowanie powinno pokryć koszt przywrócenia domu, mieszkania i wyposażenia do takiego stanu, jaki był przed podtopieniem, pod warunkiem, że wszystkie zastosowane materiały i rozwiązania będą jak najbardziej zbliżone do poprzedniej wersji;– wartość rzeczywista — od ceny nowej rzeczy, mieszkania odejmuje się stopień zużycia. Jeśli stopień zużycia rzeczy szacowany jest na podstawie jej wieku, wówczas tabelę z takimi informacjami klient powinien dostać razem z umową.– wartość rynkowa – cena metra kwadratowego podobnego mieszkania w podobnym miejscu i podobnym radzi Zespół Likwidacji Szkód Wiener TU SA :Przede wszystkim należy pamiętać w pierwszej kolejności o bezpieczeństwie własnym i swojej rodziny!Bezpośrednio po zdarzeniu, należy zabezpieczyć mienie przed dalszymi uszkodzeniami – zabezpieczyć uszkodzony dach folią, aby nie dochodziło do zalewania pomieszczeń, zabezpieczenie wybitych otworów okiennych, przeniesienie zwierząt gospodarskich do budynków nieuszkodzonych itp.;Ze względu na ilość spraw z poprzednich zdarzeń, oględziny naszych przedstawicieli mogą być opóźnione w stosunku do naszych standardów. Zabezpieczenie swojego zdrowia i mienia jest rzeczą najważniejszą, dlatego nie należy czekać na przyjazd naszego rzeczoznawcy. Należy bezzwłocznie przystąpić do zabezpieczenia mienia jeszcze przed przyjazdem rzeczoznawcy;Pamiętaj, że przed zabezpieczeniem mienia, należy wykonać zdjęcia uszkodzonych elementów – wystarczy do tego zwykły telefon komórkowy;Nie wyrzucaj elementów, które należało zdemontować w celu zabezpieczenia mienia. Pozostaw je do oględzin technika w odrębnym miejscu na terenie posesji;Zgłaszając do nas szkodę, zadbaj o jak najbardziej precyzyjne informacje, które pozwolą na szybkie zajęcie się sprawą – podaj: uszkodzenia dachu są znaczne (np. zerwany cały dach, połowa) czy tylko uszkodzona została papa/dachówki?B. Zmierz i podaj powierzchnię zalanych Zrób opis uszkodzonego mienia Oszacuj wartość Jeżeli mienie zostało zabezpieczone wg wytycznych, poinformuj o tym naszego Konsultanta;Zgłaszając uszkodzenie budynków, sprawdź, czy wszystkie są one ubezpieczone i podaj ich numerację zgodnie z polisą (np. B1, B2, B3 itp.);Jeżeli masz problemy z dodzwonieniem się do nas w celu zgłoszenia szkody, pozostaw swoje dane. Nasi Konsultanci na pewno do Ciebie oddzwonią i przyjmą zgłoszenie szkody;W ramach zawartej umowy ubezpieczenia mieszkania/budynku mieszkalnego „Cztery Kąty” ochrona objęta jest usługa Asssitance. W której ramach Klientom przysługuje usługa dekarza, szklarza, specjalisty napraw sprzętu RTV/AGD. Zachęcamy, aby Klienci skorzystali także z pomocy z usług assitance.

Dyskusja na temat: Gdzie dobrze ubezpieczyć mieszkanie - przeczytaj i dowiedz się więcej. Weź udział w dyskusji!

Pies w biurze, głośna papuga czy potrącona sarna – wszystko co warto wiedzieć na temat zwierząt z punktów widzenia prawa. Kiedy Fafik może wprowadzić się wraz ze swoim państwem? Rodzina z psem poszukuje nowego domu, na co powinna zwrócić uwagę zawierając umowę najmu? Właściciel może zabronić trzymania zwierząt w mieszkaniu, dlatego należy dokładnie zapoznać się z umową najmu przed jej podpisaniem. Możliwych jest kilka opcji: - umowa najmu jednoznacznie zezwala na trzymanie zwierząt w mieszkaniu, - posiadanie zwierzęcia uzależnione jest od woli właściciela, - umowa mówi o generalnym zakazie trzymania zwierząt w mieszkaniu. Posiadanie rybek akwariowych, świnek morskich i chomika nie może jednak zostać zabronione, - umowa nie reguluje tej kwestii. W takim wypadku trzymanie zwierząt jest dozwolone. Aby jednak nie doszło do nieporozumień, lepiej zdobyć pisemne pozwolenie od właściciela – szczególnie, jeśli chodzi o duże zwierzę. Jeżeli najemca zlekceważy wyraźnie zakaz, ryzykuje zerwaniem umowy najmu. Należy także pamiętać, że nawet posiadając pozwolenie, najemca musi pamiętać o swoich współmieszkańcach, a także nie szkodzić obiektowi najmu. W innym wypadku wypowiedzenie umowy jest również możliwe. Czy Fafik może siedzieć ze mną w biurze? Pani Nowak chętnie zabrałaby swojego dalmatyńczyka ze sobą do pracy. Czy ma do tego prawo? Prawo pracy nie określa tej kwestii. Pracodawca ma zatem prawo do podjęcia decyzji wedle własnego uznania. Powinien mieć jednak na względzie dobro wszystkich pracowników – pies nie może w żadnym wypadku zakłócać poczucia komfortu i bezpieczeństwa innych członków załogi. Poza tym należy także wziąć pod uwagę klientów i bezpieczeństwo. Jeżeli w naszym konkretnym przypadku szef zgodził się na przebywanie psa w biurze, pani Nowak powinna poprosić go o pisemne potwierdzenie. Czy odpowiadam za kota? Pan Kowalski właśnie pomalował ławkę przed domem, po której zdążył przebiec jego kot. Pech chciał, że zwierzę wskoczyło na ławkę sąsiada dorabiając jej kilka ciapek. Czy pan Kowalski ponosi za to odpowiedzialność? Za szkodę sporządzoną przez zwierzę odpowiada właściciel, czyli osoba, która sprawuje nad nim kontrolę oraz którą łączy ze zwierzęciem długotrwała więź. Właściciel może uwolnić się od odpowiedzialności, o ile dowiedzie, że sprawował należytą opiekę nad zwierzęciem. Zakres tej opieki uzależniony jest od konkretnej sytuacji. Trudno przejąć kontrolę nad zachowaniem domowego kota, z tego też powodu pan Kowalski nie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności za „pomalowaną” przez kota ławkę. Kto dostanie psa? W trakcie trwania małżeństwa para kupiła sobie labradora. Niestety związek nie przetrwał próby czasu i para rozchodzi się. U którego małżonka będzie w przyszłości mieszkał pies? Jeżeli żaden z małżonków nie umie dowieźć, że jest wyłącznym właścicielem psa, jest on wspólną własnością. W przypadku, gdy strony nie potrafią dojść do porozumienia, pies zostanie przyznany tam, gdzie z punktu widzenia ochrony zwierząt będzie mu lepiej. Jeżeli małżeństwo miało dzieci, sąd podejmując decyzję weźmie pod uwagę ich dobro. Całkiem możliwe, że wyrok będzie zawierał wypłacenie odszkodowania osobie, której psa nie przyznano. Pogrzeb dla rybki akwariowej? Złota rybka Moniki nie żyje. Dziewięciolatka chce urządzić jej pogrzeb w ogrodzie. Wolno jej? Tak. Można grzebać pojedyncze zwierzęta na swojej posesji, o ile ich waga nie przekracza dziesięciu kilogramów. W przypadku chomików, ptaków, kotów i wspomnianej złotej rybki Moniki nie powinno być zatem żadnego problemu. Najlepiej, jeżeli dziewczynka włoży rybkę do małego pudełka i pogrzebie go na głębokość jednego metra. W innym wypadku rybka zostanie odgrzebana przez inne zwierzę. Prawo zabrania grzebania zwierząt powyżej dziesięciu kilogramów oraz grzebania zwierząt na terytorium publicznym – np. w lesie. Czy wolno mi pomóc temu psu? Olek zauważył, że pies sąsiada nie opuszcza zabrudzonego kojca. W jaki sposób może pomóc zwierzęciu? W tym wypadku zastosowanie znajduje prawo ochrony zwierząt, którego zadaniem jest „ochrona godności i zdrowia zwierząt”. Prawo dotyczy w pierwszej kolejności kręgowców. Olek może zgłosić swoje spostrzeżenia kantonalnemu urzędowi weterynaryjnemu (Veterinäramt). Władze te mają dostęp do pomieszczeń, w których mieszczą się zwierzęta i mogą sprawdzić czy właściciele wypełniają swoje obowiązki. Jeżeli stwierdzą, że pies jest zaniedbany lub trzymany w złych warunkach, mogą zabrać go w inne miejsce obciążając kosztami właściciela. Poza tym sprawa zostanie zgłoszona jako znęcanie się nad zwierzętami – nawet drobne zaniedbanie zalicza się do tego zarzutu. Olek może również sam złożyć zeznanie na policji. Znęcanie się nad zwierzętami grozi grzywną lub karą pozbawienia wolności do trzech lat. Czy weterynarz ponosi odpowiedzialność? Weterynarz zaaplikował królikowi zbyt dużą dawkę narkozy, w wyniku czego zwierzę zmarło. Czy weterynarz zostanie pociągnięty do odpowiedzialności? Weterynarz ponosi odpowiedzialność, jeżeli jest winny złamaniu uznawanych reguł sztuki leczenia, z czym bez wątpienia mamy tutaj do czynienia. O królika nie zadbano w należyty sposób. Jego właściciel może starać się o odszkodowanie w wysokości ceny królika, jak również żądać wypłaty wartości sentymentalnej, która przysługuje w przypadku zwierząt trzymanych w domu, nie przeznaczonych do celów zarobkowych lub hodowlanych. Chodzi o wartość czysto emocjonalną. Prawo chroni zatem więź pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem. Czy mogę zapisać komuś żółwia w spadku? Pani Malinowska chce zapisać swojej kuzynce w spadku żółwia. Czy ma do tego prawo? Jako że pani Malinowska jest właścicielką żółwia, z prawnego punktu widzenia należy on do jej spuścizny tak samo, jak majątek, prawa i obowiązki, które mogą zostać przekazane w spadku. Jeżeli kobieta życzy sobie, by konkretna osoba dostała w spadku jej żółwia, musi zapisać to w testamencie lub w umowie o spadek (Erbvertrag). Do kogo należy kocur? Do pana Lewandowskiego przybłąkał się wygłodzony kocur. Czy może go zatrzymać? Tak, jeżeli kot bez wątpienia jest bezpański, co bardzo często trudno określić. Znalazca powinien wyjść z założenia, że zwierzę posiada właściciela i zgłosić znalezienie w punkcie zgłaszania znalezionych zwierząt ( Jeżeli w ciągu dwóch miesięcy nikt nie zgłosi się po kota, pan Lewandowski staje się jego pełnoprawnym właścicielem. Mam mu podarować dwa legwany? Sara chce podarować swojemu chłopakowi na urodziny dwa legwany. Na co powinna zwrócić uwagę? Choć legwany nie są przedmiotem, można je komuś podarować. Ochrona zwierząt odradza jednak prezentowania zwierząt. Zawsze może się zdarzyć, że prezent nie przypadnie do gustu obdarowanemu – a zwierzęcia nie da się wymienić na coś innego. Czasem radość z początku jest duża – maleje jednak z czasem, kiedy w grę zaczynają wchodzić obowiązki i pieniądze. Sara powinna przedyskutować ze swoim chłopakiem swój pomysł. Czy ptak jest za głośny? Pani Dąbrowska wystawia często klatkę z papugą na balkon. Ptak pogwizduje i rozmawia sam ze sobą. Co mogą zrobić sąsiedzi, jeżeli te odgłosy są zbyt głośne? Wpierw powinni porozmawiać z właścicielką papugi i zaproponować jej zakup przepierzenia tłumiącego dźwięk lub wystawienia klatki z ptakiem tylko przez pewien okres czasu. Jeżeli pani Dąbrowska nie zgodzi się na pokojowe rozwiązanie problemu, sąsiedzi maja prawo wnieść na nią skargę do sądu. Sprawa ma szansę powodzenia tylko wtedy, jeżeli hałas ukaże się uciążliwy nawet dla osoby średnio wrażliwej na hałas. Czy jest możliwe wykupienie ubezpieczenia? Krzysztof Wójcik chce kupić konia. Obawia się jednak, że rumak może zachorować lub gdzieś się skaleczyć. Czy pan Wójcik może ubezpieczyć się od kosztów z tym związanych? Tak, pan Wójcik może wykupić ubezpieczenie od kosztów leczenia (Behandlungskosten-Versicherung) dla swojego konia. Można ubezpieczyć zwierzę od ryzyka śmierci, niepełnosprawności lub zachorowania. Ceny składek mogą być różne, dlatego lepiej porównać ze sobą różne efekty. Warto również zorientować się czy zawierając ubezpieczenie można korzystać z pomocy dowolnego weterynarza czy może wskazanego przez ubezpieczalnię. Zakaz karmienia? Sąsiadka Kamińskich nie umie się powstrzymać i cały czas karmi ich kota. Prośby i upomnienia ze strony właścicieli nic nie dają. Czy Kamińscy mogą powołać się na konkretną ustawę, która zabraniałaby karmienia cudzych zwierząt? Kot jest własnością Kamińskich. Oznacza to, że tylko oni mają prawo decydowania w sprawie kota – również w sprawie jego karmienia. Sąsiadce nie wolno karmić zwierzaka bez zgody właścicieli. Sarna nie żyje. Co robić? Panu Kowalczykowi wyskoczyła sarna, kiedy jechał samochodem. Zwierzę zmarło tuż przed jego pojazdem. Co powinien zrobić pan Kowalczyk w takiej sytuacji? Przede wszystkim powinien zatrzymać pojazd, włączyć światła awaryjne i wyciągnąć trójkąt ostrzegawczy. Poza tym kierowca jest zobowiązany powiadomić policję i czekać na przybycie leśniczego na miejscu wypadku. Jeżeli pan Kowalczyk kontynuowałby jazdę, popełniłby wykroczenie i musiałby liczyć się z tym, że ubezpieczalnia nie pokryłaby powstałych szkód.
Pan Kowalski pobrał ze swojego konta 12000 zł. kasjerka wypłaciła tę kwotę w banknotach o nominałach 200 zł i … Natychmiastowa odpowiedź na Twoje pytanie. kacpersolsnia kacpersolsnia
Barbara Sielicka2013-01-24 06:00publikacja2013-01-24 06:00Mieszkanie można ubezpieczyć od zalania, pożaru, uszkodzeń w czasie ulewy, przepięć w sieci energetycznej i wielu innych zdarzeń losowych. Ale nie w każdym przypadku umowa ubezpieczenia gwarantuje nam wypłatę pełnego ThinkstockO tym, że ochrona ubezpieczeniowa nie zawsze działa, wie wielu, którzy choć raz w życiu starali się uzyskać satysfakcjonujące dla siebie odszkodowanie od ubezpieczyciela. Skoro przez lata opłacamy składki, to w przypadku wystąpienia danego zdarzenia losowego oczekujemy stosownej rekompensaty. Niektórzy nie otrzymują jednak pieniędzy od ubezpieczyciela. Na przykład dlatego, że podczas podpisywania umowy nie zwrócili uwagi na pewne zapisy, które w przypadku wystąpienia szkody skutecznie blokują lub zmniejszają wypłacone odszkodowanie. Nasz czytelnik w liście do redakcji opisał nam swoją sytuację. W marcu ubiegłego roku podpisał on umowę z Towarzystwem Ubezpieczeń Wzajemnych TUZ. Ubezpieczył mieszkanie, w którym mieszka i którym się zajmuje na podstawie umowy użyczenia i upoważnień od właścicielki mieszkania – swojej czytelnik w trakcie zawierania umowy z agentem nie ukrywał, że nie jest właścicielem mieszkania. Agent uznał, że wszystko jest w porządku i wydał zalecenia, jak poprawnie wypełnić umowę. Dokumenty zostały podpisane, a nasz czytelnik zaczął opłacać składki. W październiku 2012 roku mieszkanie naszego czytelnika zostało zalane, zgłosił więc roszczenie o odszkodowanie. Towarzystwo podjęło decyzję o wypłaceniu odszkodowania jedynie za zniszczone ruchomości. Elementy nieruchome (które stanowią większą część szkody) nie zostały uwzględnione w wycenie z uzasadnieniem, że nasz czytelnik nie jest ich właścicielem. Zdaniem naszego rozmówcy agent podczas podpisywania umowy świadomie i z premedytacją wprowadził go w błąd. Dodatkowo to agent wypełniał mu druk umowy i zaznaczył naszego czytelnika jako zarówno ubezpieczającego, jak i ubezpieczonego.– Z tego co wiem, gdyby w rubryce z ubezpieczonym wpisał moją mamę, nie byłoby żadnego problemu. A tak płaciłem składki do bezzasadnie, jak się potem okazało, podpisanej umowy. Tracę nadzieję, że coś jeszcze można zdziałać w mojej sprawie. Niemniej chciałbym zwrócić uwagę na działanie agentów, dla których liczy się tylko prowizja – pisze się z Towarzystwem Ubezpieczeń Wzajemnych TUZ z prośbą o wyjaśnienie zaistniałej sprawy. Odpowiedzi udzieliła nam Justyna Woźnica z Departamentu Prawnego i Obsługi Zarządu. – Z dokumentacji zebranej w trakcie likwidacji wskazanej szkody oraz z ponownej analizy akt wynika, że Ubezpieczony nie jest właścicielem mieszkania, w związku z tym wypłacone zostało odszkodowanie za ruchomości domowe, które stanowią własność Ubezpieczonego. TUW TUZ nie mogło dokonać wypłaty odszkodowania na rzecz osoby, która nie jest właścicielem uszkodzonego mienia. Poszkodowany nie odwołał się od decyzji TUW TUZ, natomiast zgłosił roszczenia do ubezpieczyciela sprawcy – UNIQA – pisze Woźnica. Do sprawy domniemanej niekompetencji ich agenta nie chciała się odnieść. Po naszej interwencji w TUZ nasz czytelnik otrzymał telefon od pracownika towarzystwa, który zajmował się jego sprawą. – Pan w słuchawce stwierdził tak po prostu, że wypłacili tyle a tyle (trochę ponad 900 zł) i że zrobiliby dopłatę za jakiś procent części nieruchomej. Dopytywał, kto mieszka w mieszkaniu, kto płaci za czynsz, remonty itp. I uznał, że są skłonni zapłacić za malowanie, rozbiórkę i ponowny montaż szaf w zabudowie. Za podłogę nie będą zwracać, ponieważ nie jest moją własnością i nie my ją kładliśmy (jest po poprzednim właścicielu). Na moją deklarację, że koszt zakupu i położenia nowej podłogi poniosę ja, stwierdził, że w takim razie byliby skłonni wypłacić jakiś procent wartości paneli. Wspomniał o 50%, ale potem już tej kwoty nie powtarzał, jakby zastanawiał się, czy nie zaproponował za dużo – relacjonuje nasz nie padły jednak żadne konkrety. Głównie dlatego, że TUZ dopiero miał przygotować wycenę oraz dlatego, że w związku z odmową TUZ czytelnik ubiega się o odszkodowanie za część nieruchomą szkody od sprawcy szkody, to jest spółdzielni (spółdzielnia jest ubezpieczona w Towarzystwie Uniqa).Ponownie skontaktowaliśmy się z TUZ, jednak tym razem nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi ani komentarza w tej sprawie. Co na to prawnik?– Ubezpieczenie mieszkania od zalania i innych szkód jest ubezpieczeniem dobrowolnym. Dodatkowo, jak wynika z OWU, Ubezpieczającym jest osoba, która zawarła umowę ubezpieczenia, Ubezpieczonym natomiast osoba, na której rzecz umowa ubezpieczenia została zawarta: może nią zatem być zarówno Ubezpieczający, jak i inna osoba fizyczna, np. właściciel nieruchomości czy pojazdu. Możliwe jest takie ustalenie treści umowy, że w przypadku powstania szkody odszkodowanie za ruchomości zostanie wypłacone najemcy, natomiast odszkodowanie za uszkodzenie nieruchomości – właścicielowi mieszkania. Jeżeli najemca poniósłby nakłady na mieszkanie w postaci np. glazury, wymiany okien itp., możliwe byłoby również takie skonstruowanie umowy, aby odszkodowanie za uszkodzenia wskazanych rzeczy trwale związanych z mieszkaniem uzyskał najemca – wyjaśnia adwokat Marta Straszewska-Mikuła, współpracująca z Centrum Odszkodowań tego co przedstawia nam czytelnik, ubezpieczył on całe mieszkanie, włącznie ze znajdującymi się w nim ruchomościami oraz elementami stałymi (np. rolety, meble wbudowane). – Możliwie jest zatem wystąpienie do zakładu ubezpieczeń z odwołaniem zawierającym wniosek o wypłatę odszkodowania za szkodę w nieruchomości na rzecz jej właściciela (z uwagi na fakt, że czytelnik nie jest właścicielem mieszkania, nie może otrzymać odszkodowania za ten element szkody). Nie ma oczywiście przeszkód, aby właściciel przekazał otrzymane od zakładu ubezpieczeń środki czytelnikowi, aby ten mógł wykonać remont, bądź aby pisemnie upoważnił czytelnika do odbioru odszkodowania – dodaje nasz ekspert. Co z odpowiedzialnością agenta?W przypadku naszego czytelnika pojawia się również problem udzielenia nierzetelnych informacji przez agenta, przez co czytelnik zawarł „bezwartościową” ze swojego punktu widzenia umowę. Tu należy zwrócić uwagę, że za szkodę wyrządzoną przez agenta ubezpieczeniowego w związku z wykonywaniem czynności agencyjnych odpowiada zakład ubezpieczeń, na rzecz którego agent ubezpieczeniowy działa.– Agent, w zakresie tego samego działu ubezpieczeń podlega obowiązkowemu ubezpieczeniu odpowiedzialności cywilnej. Minimalna suma gwarancyjna to euro na jedno i euro na wszystkie zdarzenia. Ubezpieczeniem OC są objęte również szkody wyrządzone przez osoby, przy pomocy których ubezpieczony wykonuje czynności agencyjne. Jeżeli zatem agent, z którego usług korzystał nasz czytelnik przy zawieraniu umowy ubezpieczenia, jest multiagentem, czytelnik może zwrócić się o wskazanie zakładu ubezpieczeń, z którym miał on zawartą umowę ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej, i wystąpić do wskazanego zakładu ubezpieczeń ze zgłoszeniem szkody powstałej na skutek działalności agenta – mówi Marta przypadku naszego czytelnika szkodą będzie poniesiona składka na ubezpieczenie mieszkania oraz kwota odpowiadająca odszkodowaniu, które nie zostało wypłacone za zalanie mieszkania z uwagi na to, że czytelnik nie jest jego właścicielem. Jeżeli nie był to tzw. multiagent, za skutki jego działań odpowiada zakład ubezpieczeń, na którego rzecz zawarł on z czytelnikiem umowę ubezpieczenia. Przeczytaj cały komentarz Marty Straszewskiej-Mikuły, adwokata współpracującego z Centrum Odszkodowań [email protected]Źródło:
Ubezpieczenie domu to obowiązek jedynie w dwóch przypadkach. Dom musi ubezpieczyć osoba, która jest właścicielem gospodarstwa rolnego. Po drugie, dom będzie musiał ubezpieczyć ten, kto stara się o kredyt w banku na zakup nieruchomości. Przeczytaj więcej na temat tego, czy ubezpieczenie domu jest obowiązkowe. Ubezpieczenie domu online
Wojciech Boczoń2018-12-21 06:00analityk 06:00/ MSWW internecie bez większego trudu można zakupić tzw. dowód „kolekcjonerski”. Ponieważ nie różni się on niczym od oryginału, chętnie z takich „dokumentów” korzystają oszuści. Napisała do nas jedna z czytelniczek, która chce podzielić się swoją historią o tym, jak straciła mieszkanie przez dowód kolekcjonerski. Temat dowodów kolekcjonerskich poruszaliśmy na łamach wielokrotnie (zobacz tekst: "W internecie kwitnie handel fałszywymi dowodami osobistymi"). Tego typu dokumenty można legalnie nabyć w kilku firmach ogłaszających się w internecie. Ceny wynoszą od 300 do 700 zł. Producenci reklamują je jako „doskonałe kopie oryginałów” i zapewniają, że „wzory dokumentów są robione 1:1 na podstawie oryginalnych dokumentów”. Mają hologram, nadruk UV, mikrodruk oraz farbę OVI jak w oryginale. Taki sam wymiar i ten sam rodzaj plastiku. Na dokument można nanieść dowolne dane. Producenci polecają je jako doskonały pomysł na prezent lub niebanalną pamiątkę. Tyle teorii. W praktyce nie brakuje oszustów, którzy wydając 700 zł na „zabawny gadżet”, liczą na znacznie większy zwrot z inwestycji. Sprzedam tanio mieszkanie, byle szybko Napisała do nas pani Anna (imię zmienione), która chce podzielić się historią o tym, jak została oszukana przez osobę posługującą się takim dowodem. Pani Anna ma firmę zajmującą się obrotem nieruchomościami. Kilka tygodni temu odebrała telefon od osoby, która chciała sprzedać mieszkanie. Ponieważ cena była okazyjna, a lokalizacja bardzo dobra, pani Anna zdecydowała się spotkać z potencjalnym kontrahentem. Ceny mieszkań w Polsce [wykresy] – Powiedział, że ma do zrobienia biznes życia i musi szybko upłynnić kawalerkę w bardzo atrakcyjnej cenie – mówi oszukana. – Twierdził, że klient mu się wycofał, a czas go goni i musi sprzedać mieszkanie do końca tygodnia. Umówiliśmy notariusza i kupiliśmy mieszkanie – dodaje. Wszystko poszło bez większych problemów. Klient podpisał protokół zdawczo-odbiorczy oraz przekazał klucze. Z powodu pilnego wyjazdu poprosił o dwa tygodnie na organizację wywozu mebli oraz rzeczy osobistych. – Przepisaliśmy liczniki. Czekaliśmy 2 tygodnie z wejściem do mieszkania. Klient się już nie odezwał, więc wystawiliśmy mieszkanie na sprzedaż – mówi pani Anna. Pierwsze oszustwo z dowodem kolekcjonerskim Zaczęli przychodzić potencjalni nabywcy i oglądać wystawione mieszkanie. Za którymś razem do pani Anny zadzwonił pracownik firmy i powiedział, że w mieszkaniu jest mężczyzna, który twierdzi, że jest właścicielem mieszkania. – Wysłałam mu skan aktu notarialnego, a pan wylegitymował się dowodem osobistym. Okazało się, że dane w akcie notarialnym były identyczne jak w dowodzie, nie zgadzała się tylko osoba, bo to nie był ten pan, który podpisywał akt notarialny – mówi pani Anna. Jak się okazało, właściciel wynajął mieszkanie na kilka tygodni oszustowi, który się pod niego podszył. Złodziej wyrobił dowód osobisty na podstawie danych z umowy, pozyskał numer księgi wieczystej oraz dokumenty z urzędu niezbędne do sprzedaży. Podrobił zaświadczenie z administracji o braku zaległości w czynszu, założył konto w banku i wyłudził prawie 300 tys. zł. Prawda wyszła na jaw tylko dlatego, że właściciel mieszkania, przebywający od dłuższego czasu w innym województwie, przyjechał na rodzinną imprezę i przy okazji przyszedł sprawdzić, czy z wynajmowanym mieszkaniem wszystko w porządku. Zrobił się podejrzliwy, bo stracił kontakt z najemcą. Traf chciał, że w tym samym czasie do mieszkania przyszedł pracownik firmy zajmującej się obrotem nieruchomościami z potencjalnym klientem. – Gdyby nie to spotkanie, być może właściciel, który mieszka w Bieszczadach, dowiedziałby się o tym, że już nie jest właścicielem po sprzedaży przez nas mieszkania kolejnemu klientowi – mówi pani Anna. Drugie oszustwo z dowodem kolekcjonerskim Sprawa trafiła do prokuratury. Jak się później okazało, umowa najmu z właścicielem mieszkania też została podpisana na dowód kolekcjonerski z danymi innej osoby, która rzeczywiście istnieje. Oszust pozyskał skądś dane i wyrobił duplikat dowodu. – W naszym kraju za podrobienie 100 zł idzie się do więzienia, a za kradzież 300 tys. przy użyciu podrobionego dowodu zostaje się bezkarnym – mówi rozżalona pani Anna. Sprawa jest w toku. Jak to możliwe, że sprzedaż dowodów kolekcjonerskich jest legalną działalnością? Wszystko rozbija się o kruczki w przepisach. Osobie, która podrabia dokument należy udowodnić, że robi to z zamiarem popełnienia przestępstwa. Należy udowodnić sprzedawcy, że dowód ma służyć przestępstwu – Nie może stanowić przestępstwa zachowanie sprawcy, który podrabia lub przerabia dokument w celu innym niż wskazany w ustawie – tłumaczy Dawid Marciniak z biura prasowego Komendy Głównej Policji. – W omawianym przypadku oferent wyraźnie deklaruje, że produkowany przedmiot nie jest dokumentem i nie wolno go używać jako autentycznego. Brak jest zatem w obecnym stanie prawnym podstaw do ogłoszenia osobom produkującym takie przedmioty zarzutu fałszerstwa, jeśli czynność ogranicza się do naniesienia na nośnik informacji przekazanych przez klienta – mówi. Ekspert zwraca uwagę, że problematyczne jest również postawienie producentowi zarzutu pomocnictwa w przestępstwie. W takiej sytuacji konieczne byłoby wskazanie konkretnego przestępstwa, które pomocnik miał ułatwić. – Należałoby wykazać w toku postępowania, że wytwórca takiego „dokumentu” wykonuje go w zamiarze (bezpośrednim lub ewentualnym) popełnienia konkretnego przestępstwa . W ocenie Biura Kryminalnego KGP przy ujawnieniu posłużenia się takim „dowodem osobistym” jako autentycznym w toku postępowania należy również ustalić rolę wystawcy „dokumentu kolekcjonerskiego” celem potwierdzenia lub wykluczenia jego współsprawstwa lub pomocnictwa w popełnieniu przestępstwa – tłumaczy Marciniak. Problem dowodów kolekcjonerskich wkrótce zostanie jednak rozwiązany. W Sejmie prowadzone są prace nad ustawą zakazującą wytwarzania dokumentów, które można uznać za prawdziwe. „Kolekcjonerzy” nadal będą mogli kupować podróbki, ale oferenci będą musieli je produkować w innych rozmiarach niż oryginały. Obserwuj @wboczonŹródło: .
  • 3hkx7ksxpm.pages.dev/627
  • 3hkx7ksxpm.pages.dev/65
  • 3hkx7ksxpm.pages.dev/734
  • 3hkx7ksxpm.pages.dev/365
  • 3hkx7ksxpm.pages.dev/2
  • 3hkx7ksxpm.pages.dev/828
  • 3hkx7ksxpm.pages.dev/217
  • 3hkx7ksxpm.pages.dev/850
  • 3hkx7ksxpm.pages.dev/691
  • 3hkx7ksxpm.pages.dev/675
  • 3hkx7ksxpm.pages.dev/579
  • 3hkx7ksxpm.pages.dev/181
  • 3hkx7ksxpm.pages.dev/48
  • 3hkx7ksxpm.pages.dev/30
  • 3hkx7ksxpm.pages.dev/470
  • pan kowalski chciał ubezpieczyć mieszkanie